Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/fides.do-religijny.przeworsk.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 17
miech. - Wyłączyłam się na moment. - To nie był łatwy dzień - powiedziała Berneda. - Nie musisz mnie, mamo, tłumaczyć. Przyjechałam po prostu powiedzieć ci o Joshu. Matka kiwnęła głową i westchnęła. - Troy uważa, że mogłabyś zostać tu kilka dni. Caitlyn zmierzyła brata morderczym wzrokiem. - Raczej nie. - Wspomniał, że policja może cię nachodzić. - Chcą po prostu zadać parę pytań. - Ale chyba... chyba nie podejrzewają, że masz coś wspólnego ze śmiercią Josha? Szklanka omal nie wyśliznęła jej się z rąk. Więc o tym też już rozmawiali. Cudownie. Posłała Troyowi kolejne wściekłe spojrzenie. - Nie wiem, mamo, co podejrzewają. - Ale to niedorzeczne... - Berneda urwała, słysząc warkot silnika na podjeździe. - A to co znowu? Samochód zahamował z piskiem i Caitlyn pomyślała, że to policja. Po nią. Wyobraźnia podsunęła jej scenę jak z filmu. Wysiedli, wyciągnęli broń i biegną ją aresztować jak groźnego przestępcę. Pot wystąpił jej na czoło. Już chciała uciekać, ale się opanowała. Pociągnęła duży łyk herbaty i wtedy usłyszała szybkie głośne kroki na tyłach domu. Zza rogu wyszła Amanda Montgomery Drummond, najstarsza siostra Caitlyn, ubrana w czarną spódnicę i żakiet. Jej krótkie włosy wyglądały na nieuczesane, jedwabna bluzka była pognieciona. Podobne niedbalstwo prawie nigdy się Amandzie nie zdarzało. - Próbowałam się do ciebie dodzwonić - zwróciła się do Caitlyn. Weszła szybko po schodkach. - Co się, do diabła, dzieje? Widziałam w wiadomościach, że Josh nie żyje. Czy to prawda? Troy przytaknął i zgasił papierosa w popielniczce stojącej na balustradzie ganku. - I nikomu nie przyszło do głowy, żeby do mnie zadzwonić?! - Powiedziała z furią, patrząc na brata zmrużonymi oczami. - Caitlyn zadzwoniła do mnie - wyjaśnił, przeczesując włosy sztywnymi palcami. - Świetnie! A ja sobie siedzę w biurze i nagle Rob Stanton - jeden ze wspólników - zagląda do pokoju i mówi, żebym poszła do sali konferencyjnej i obejrzała wiadomości o dwunastej. Jezu, czy nikt nie mógł chwycić za cholerny telefon i powiedzieć, co się dzieje? - Policzki jej pałały, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. - Powinniśmy byli tak zrobić - przyznał Troy. - Potem próbowałam się do ciebie dodzwonić - zwróciła się do Caitlyn. - Ciągle włączała się sekretarka. - Nie odbierałam telefonów. Wiesz, dziennikarze. - Pewnie. Ohydni padlinożercy. Zwęszą najmniejszy ślad skandalu i zaraz wypełzają na światło dzienne. - Zaczerpnęła powietrza i potrząsnęła głową, jakby chciała uporządkować myśli; głos jej złagodniał. - Boże, Caitie, jak się czujesz? - Bywało lepiej. - Policja ją przesłuchiwała - wtrąciła Berneda. - Tylko wpadli powiedzieć mi o Joshu. - Ale przecież nie jesteś podejrzana? - Twarz Bernedy przybrała kolor sponiewieranych pogodą ścian domu.

Spocony opanował strach i kopnął je mocno.

w sznurze samochodów włączyła się do ruchu. Powietrze z
Ruszyli prosto do lasu. Milla szła ostrożnie: prowizoryczne
samochodzie, z nim za kierownicą i musi towarzyszyć Diazowi w
- Nie obchodzi mnie ta dzika świnia.
Nic specjalnego, tylko coś do obrony. Nigdy nie wiedziała, co
włosy, poruszył gałęziami drzew i wzbił tuman kurzu z piaszczystego brzegu. Słychać było głos sowy, samotnie śpiewającej nocną pieśń. Z lasu dobiegał odgłos cichych kroków. Nocne istoty. Nie człowiek. I nie pies. Zachowała się lekkomyślnie, dając się zobaczyć tamtym dzieciakom. Biuro Szeryfa ściągnęło psy, które miały ją znaleźć, ale łatwo je wykiwała. Miała wyraźne wizje, czuła przypływ mocy i wiedziała, że nadszedł czas prawdy, choć prawda była najgorsza z możliwych. Od tego zależy życie jej synów. Nie ma wyboru. Kłamstwa muszą się skończyć. Czuła, że ziemia drży od środka. Czuła zapach nadciągającej burzy. Ułożyła gałęzie i suche liście w kamiennym kręgu. Sięgnęła do przepastnych fałd spódnicy i znalazła pudełko zapałek i pierwszą stronę wczorajszego wydania „Timesa”: „Przemysłowiec z Alaski zidentyfikowany jako Brig McKenzie”. Przy kolumnie umieszczono czarno-białe zdjęcie Briga z dzieciństwa i Marshalla Baldwina. Artykuł porównywał pożar sprzed lat do niedawnej katastrofy, w której zginął Brig. Tylko że on wcale nie zginął. To Chase stracił życie w płomieniach. Zapłakała cicho nad synem, który przez tyle lat był dla niej dobry i przysięgła w ojczystym języku matki, że zemści się na jego zabójcy. Wizje stały się bardziej wyraziste. Zobaczyła synów w pożarze, wszystkich trzech. Była tam też inna twarz. Zła twarz, twarz mordercy. - Śmierć tobie i tym, których kochasz - wyszeptała. Rozległ się szmer, zapachniało siarką i płomienie buchnęły w niebo, ozłacając ziemię. Pohukiwanie sowy ucichło. Nocne stwory rozbiegły się. Las przestał szumieć. Sunny, uśmiechając się, patrzyła na skwierczące liście. 24 Nie mogę żyć w kłamstwie. - Cassidy stała w drzwiach z walizką. W zesztywniałych palcach trzymała kluczyki jeepa. Konferencja prasowa była ciężką próbą, ale trudniej było powiedzieć rodzicom. W dodatku wiedziała, że kłamie na temat Briga. I Chase’a. Rex zaklął, gdy dowiedział się, że Marshall Baldwin był naprawdę Brigiem McKenziem, Dena stwierdziła, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a Cassidy czuła się największą hipokrytką na ziemi. Od pierwszej rozmowy z Laszlo dwa dni temu, powiedziała policji, rodzinie, krewnym i przyjaciołom taką masę kłamstw, że nie byłaby ich w stanie zliczyć. Potrzebowała czasu, żeby wszystko przemyśleć. Czasu, żeby poskładać na nowo swoje życie. Czasu na żałobę po Chasie i czasu, żeby pogodzić się z tym, że Brig jest... No właśnie, kim? Przecież nie może wiecznie udawać, że jest jej mężem. Niedługo będą chcieli wszystko wyjaśnić i wtedy prawda wyjdzie na jaw, że mieszka ze swoim szwagrem, który jest jej kochankiem i ukrywa fakt, że jej mąż nie żyje. Życie z Brigiem było za bardzo skomplikowane. Przyszłość mglista. Cassidy nie miała pojęcia, co zrobi. Chwyciła klamkę. - Wyjeżdżasz? - Głos Briga ją zmroził. Odwróciła się i zobaczyła, że podchodzi do niej, lekko utykając. Miał kamienną twarz. Był ogolony. Blizn prawie nie było widać. Był przystojny i sprawiał wrażenie szorstkiego i nieprzystępnego niczym góry Alaski, gdzie przeżywał piekło przez siedemnaście lat. Zadzwonił telefon, ale nie zwrócili na to uwagi. Znowu dziennikarze. Co za ironia losu, pomyślała. Ile to razy ona była po tej drugiej stronie i z zaciśniętymi zębami modliła się, żeby osoba, którą była zainteresowana odebrała telefon, żeby potwierdziła albo zweryfikowała jej informacje. Teraz wydawało jej się to nieludzkie. - Dlaczego? - Wskazał ręką na walizkę. - Czuję się tutaj jak w więzieniu. - Przeze mnie? - Przez kłamstwa. - To już nie potrwa długo. - Jego oczy były jasne jak letni dzień. - Skąd wiesz? Odwrócił wzrok od jej oczu i spojrzał na kącik jej warg. - Wiem. - Brig... - Ugryzła się w język. Bardzo pilnowała się, żeby zwracać się do niego jak do męża, jednak rzadko mówiła do niego Chase, bo było to poniżające i obłudne. Bała się, że może pomylić się przy ludziach. Dla niej było oczywiste, że jest to Brig. Różnił się od brata nie tyle wyglądem, co zachowaniem, dlatego była pewna, że ktoś w końcu domyśli się prawdy. - Chcę, żebyś została. Dom wydawał się pusty. Było cicho. Panował upał. Wzrok Briga zatrzymał się na pulsującej szyi Cassidy. Tak samo pulsowało jej w głowie. Musi odejść. Dopóki jeszcze potrafi. - Nikomu nie powiem, jeżeli o to się martwisz. Nikt nie będzie niczego podejrzewał. Nie było żadną tajemnicą, że moje małżeństwo z Chase’em się rozpadało. Nikogo nie zdziwi, że byłam przy tobie, dopóki nie wyzdrowiałeś, a kiedy doszedłeś do siebie, zdecydowaliśmy się rozejść. - Tylko, że nie jesteśmy małżeństwem, co niedługo wyjdzie na jaw. - W końcu.
77
ciskając ciemnobrązowego stetsona na tylne siedzenie. Zapiął pasy.
w dużej mierze od hojności True; mały beztroski romansik mógłby
wyczerpał ją fizycznie i psychicznie, jednak mimo to działała na
zdołała wymówić zdanie:
Było blisko. Bardzo blisko. Milla wciąż nie wierzyła, że udało
Potarła skronie, zastanawiając się, kto mógłby się nadać do
Martu.

udawała. A to już coś.

się wtedy do przyjęcia, wiedziała, iż nigdy by tego nie zrobiła.
117
sutków. Jego twarz była poważna.


I najwyraźniej zebrało jej się na zwierzenia. Caitlyn rozpaczliwie pragnęła zachować
Nadal jednak uciekał i najwyższy czas przekonać się dlaczego. Odkąd odzyskał
Rozpalony, spragniony, pocałował ją namiętnie.

minąć na plaży pojedynczych ludzi spacerujących lub biegających dla

dlaczego wszystko nie skończyło się dzisiaj, kilka godzin temu, zanim rzuciła się od wody?
Chciała mu powiedzieć, że się wygłupia, ale ugryzła się w język i poszukała
wszystkim wrócisz do domu. O1ivia nie należy do kobiet, które potulnie siedzą i czekają na